1 kwietnia 2005 roku Lech Poznań podejmował na własnym boisku Pogoń Szczecin. Nie byłoby w tym spotkaniu nic nadzwyczajnego, gdyby nie okoliczności, w jakich rozgrywano mecz. Wszyscy Polacy z niecierpliwością wyczekiwali wieści z Watykanu, gdzie papież Jan Paweł II znajdował się w ciężkim stanie zdrowia. Pod koniec pierwszej połowy meczu wszyscy zgromadzeni na stadionie kibice zaczęli skandować, “Przerwij mecz!”. Po chwili na murawę wbiegł jeden z kibiców, kierując się w stronę sędziego. Mężczyzna przekazał coś arbitrowi Krzysztofowi Zdunkowi, a po chwili spotkanie przerwano. Wszyscy obawiali się najgorszego.
Spiker poprosił wszystkich o powstanie z miejsc. Stało się to, czego obawiali się wszyscy. Pojawiła się informacja o śmierci Jana Pawła II. Informacja ta nie była oficjalnie potwierdzona, nie można było jej szybko zweryfikować. Prowadzący to spotkanie sędzia Zdunek w porozumieniu ze swoimi asystentami, delegatem PZPN i trenerami zespołów zdecydował się przerwać mecz przy stanie 1:0 dla Pogoni.
Piłkarze obu zespołów zebrali się na środku boiska, by stanąć razem w okręgu i odśpiewać wraz z kibicami Mazurka Dąbrowskiego. Zgromadzeni na stadionie w dużej mierze nie mogli opanować łez. Fani Pogoni odpalili race. Jak się później okazało, wiadomość o śmierci papieża była nieprawdziwa. Nasz wielki rodak zmarł następnego dnia. Wyjątkowości wydarzenia na stadionie przy ulicy Bułgarskiej, nie zapomni jednak nikt.
Następny artykuł