Andrzej Gołota nie wierzył w siebie. Ekspert przekonuje, że bitwę z Tysonem przegrał już na konferencji przed walką
Autor Aleksy Kiełbasa - 20 Października 2020
Dziś mija 20 lat od starcia Andrzeja Gołoty z Mikem Tysonem. Polak poddał się w trzeciej rundzie, co tłumaczył tym, że sędzia nie reagował na faule „Żelaznego Mike’a". Jednak eksperci zauważyli, że Andrew przegrał to starcie już na konferencji prasowej. Mało tego. Koledzy naszego pięściarza zdawali sobie sprawę, iż zawsze brakowało mu pewności siebie, co dawało o sobie mocno znać przed kolejnymi walkami. Według niektórych, Gołota na zawodowstwie nie spotkał również trenerów, którzy pomogliby mu z tym walczyć.
Dokładnie 20 lat temu, 20 października 2000 roku, doszło do starcia Andrzeja Gołoty i Mike’a Tysona. W Polsce oczekiwania przed tą walką były ogromne. Wierzono, że nasz rodak może pokonać najmłodszego w historii mistrza świata wagi ciężkiej, legendarnego Mike’a Tysona. Szansa na to była dużo, bowiem „Bestia” w tamtym czasie mocno imprezował i nie stronił od narkotyków. Na jednej z konferencji przed galą Amerykanin wrzeszczał jeszcze, że jest "gwałcicielem, zwierzęciem, czarnuchem, najgłupszym człowiekiem w boksie i może wszystkich pozabijać", jeśli przestanie brać antydepresyjny lek o nazwie Zoloft. I nawet na ringu z Gołotą był po zażyciu marihuany. Jednak Adrew poddał się po trzeciej rundzie i zrobiła się z tego wielka afera, bowiem jego ówczesny trener Lou Duva niemal wypychał Polaka na środek ringu, aby ten dalej mierzył się z Tysonem. Dopiero po latach wyszły na jaw fakty, które wcześniej nie były znane opinii publicznej.
Ekspert ocenił, że Andrzej Gołota przegrał na długo przed pierwszym gongiem
Janusz Pindera nie miał wątpliwości, że Andrzej Gołota walkę z Mikem Tysonem przegrał już na konferencji prasowej.
– Dla mnie Gołota przegrał tę walkę wcześniej. Podczas konferencji prasowej i ważenia Tyson stłamsił go psychicznie. Był bezczelny, na granicy zachowania, które należało utemperować. Prowokował Gołotę w brutalny sposób i już wtedy mi się wydawało, że Andrzej będzie miał ogromne problemy mentalne. Ale w grę wchodziły wielkie pieniądze – wspominał wybitny ekspert boksu, którego wypowiedz przytacza portal Onet.
Andrzej poddał się po 3 rundzie i choć wielu uważało, że stchórzył, to on to tłumaczył faulami ze strony „Bestii” oraz rzekomo złamaną kością policzkową. Jednak wydaje się, że to właśnie problemy Gołoty z pewnością siebie były główną przyczyną poddania starcia, ale te nie pojawiły się tuż przed walką z Tysonem. Adrew miał je już dużo wcześniej i choćby dlatego był tak bezradny w starciu z Lennoxem Lewisem. O tym w swojej biografii wspomniał Lou Duva, trener „Ostatniej Nadziei Białych” prowadzący go w walce z Mikem Tysonem.
„Andrew nie był przygotowany na odniesienie sukcesu ani emocjonalnie, ani pod względem psychicznym. Bez wątpienia ciężko pracował, ale brakowało mu piątej klepki” – wspominał w swojej autobiografii szkoleniowiec.
Koledzy wiedzieli, że Andrzej Gołota ma duże problemy niemal przed każdą walką
Jeszcze podczas kariery amatorskiej, Andrzej Gołota był bardzo nerwowy przed walkami. Nie spał po nocach, nierzadko do ostatniej chwili przesiadywał w pokoju hotelowym i przez to późno docierał do szatni i zwlekał z rozpoczęciem rozgrzewki. Paraliżowała go stawka walki albo potęga przeciwnika. Nie było to związane z tchórzostwem. Wydaje się, że po prostu głowa Gołoty nie była gotowa przyjąć do wiadomości, jak wielkim potencjałem pięściarskim i umiejętnościami jest obdarzony.
O problemach Andrew od dawna wiedzieli jego starsi koledzy jeszcze z czasów Legii Warszawa i właśnie kariery amatorskiej. Według niektórych osób Andrzej Gołota na zawodowstwie nie miał szczęścia do trenerów. Za wyjątkiem Sama Collonny, szkoleniowcy Polaka nie darzyli go stuprocentowym zaufaniem i nie potrafili podbudować jego pewności siebie. Walkę z Mikem Tysonm można było wygrać, zwłaszcza wydaje się to możliwe po słowach Amerykanina na temat jego strachu przed Gołotą.
- Patrzyłem na niego. Potem przy nim stanąłem. Myślę sobie: k..., jaki on wielki! I pamiętałem, że strasznie zbił mojego kumpla Riddicka Bowe’a. To nie poszło w dobrą stronę, nie chciałem skończyć jak Bowe. Gość potem sfiksował i już nie walczył. Miałem gdzieś, co Gołota sobie myślał. Bałem się o siebie i o swoje zdrowie! – przekonywał „Bestia” dziennikarza Onetu Sport w 2016 roku.
Nawet gdyby Andrzej Gołota o tym wiedział, raczej trudno byłoby go przekonać, że faktycznie rywal jest pełen obaw. Nie ulega wątpliwości, że gdyby „Ostatnia Nadzieja Białych” był nieco silniejszy psychicznie, mógłby dzierżyć tytuł mistrza świata wagi ciężkiej kilku federacji. Jednakże życie napisało dla Gołoty bardziej brutalny scenariusz, choć od tamtego czasu nikt nie traktował zawodnika z naszego kraju tak poważnie, aby wróżyć mu zdobycie mistrzostwa świata w królewskiej kategorii.
Źródło: Onet Sport
Następny artykuł