⦁ Polacy po raz kolejny potwierdzili, że na Gross-Titlis-Schanze czują się bardzo dobrze
⦁ Wygrał Halvor Egner Granerud, przed Kamilem Stochem i Anze Laniskiem.
⦁ W drugiej serii oglądaliśmy aż pięciu Biało-Czerwonych.
Skoki narciarskie w ten weekend zawitały do szwajcarskiego Engelbergu. To jedna z ulubionych skoczni Biało-Czerwonych. Polacy na Gross-Titlis-Schanze stawali aż 17 razy na podium. Najwięcej, bo aż 9 razy na podium w Engelbergu stawał Kamil Stoch.
Polacy już w piątek pokazali, że są w bardzo dobrej formie. Stoch przywitał się z Gross-Titlis-Schanze skokami w treningach na 138 i 146 metrów. Ten drugi wynik oznacza, że Polak przeskoczył rekord skoczni o 2 metry.
W kwalifikacjach Polacy skakali już spokojniej. Najlepiej zaprezentował się Piotr Żyła, który zajął drugie miejsce. Stoch był 7, a czołową 10. zamknął Dawid Kubacki. Do konkursu awansowali także pozostali z Biało-Czerwonych Andrzej Stękała, Aleksander Zniszczoł i Klemens Murańka.
W sobotę od samego początku konkursu skoczkowie mieli bardzo siły wiatr z tyłu skoczni. W takich warunkach zawodnikom było bardzo trudno oddawać dalekie skoki. Wiatr w porywach osiągał prędkość nawet 5 metrów na sekundę.
W tak trudnych warunkach bardzo dobrze spisali się Polacy. Jako pierwszy z Biało-Czerwonych skakał Stękała. Brązowy medalista mistrzostw świata w lotach pokazał, że jego forma stale rośnie i skoczył 125 metrów.
Gorzej poradził sobie jedynie Klemens Murańka. Zakopiańczyk skoczył zaledwie 115,5 metra i nie awansował do serii finałowej. 26-latek był jedynym z podopiecznych trenera Michala Doleżala, którego nie zobaczyliśmy w drugiej serii.
Po pierwszej serii prowadził Halvor Egner Granerud. Pół punktu za nim był Stoch. W czołowej "10" znaleźli się także szósty Żyła, siódmy Stękała i dziesiąty Kubacki. Zniszczoł po pierwszym skoku zajmował 16. pozycję.
Warunki pogodowe w drugiej serii się nie poprawiły. Dalej skoczkowie musieli walczyć z mocnym wiatrem z tyłu skoczni. To przekładało się na odległości osiągane przez skoczków, duża część z nich nie osiągnęła punktu konstrukcyjnego, który wynosi 125 metrów.
Z tymi warunkami nie najlepiej poradził sobie Zniszczoł, który w serii finałowej skoczył tylko 118 metrów i spadł do trzeciej dziesiątki. Lepiej poradził sobie Kubacki, który poleciał 132,5 metra i awansował jeszcze w konkursie. Miejsce w czołowej "10" zachowali Stękała i Żyła. Pierwszy z nich skoczył 131,5, a drugi 131 metrów.
Stoch skoczył 134 metry i zaatakował pozycję lidera. Szarże Polaka wytrzymał lider Pucharu Świata - Granerud. Norweg poleciał 138 metrów i nie pozostawił wątpliwości, że to on w sobotę był najlepszy. Podium uzupełnił Słoweniec Anze Lanisek.
Następny artykuł