Tomasz Hajto odleciał. Opowiada o handlu papierosami i porównuje się do papieża
Tomasz Hajto uwielbia media i przeważnie nie gryzie się w język, gdy w zasięgu jego wzroku pojawia się mikrofon. Tym razem złotousty były reprezentant Polski swoimi historiami podzielił się z niemieckimi mediami. Hajto opowiedział m.in. o rzekomym handlu przemyconymi papierosami, który przed laty zarzucały mu gazety.
Były zawodnik m.in. MSV Duisburg oraz Schalke Gelsenkirchen udzielił obszernego wywiadu niemieckiemu magazynowi "11 Freunde". Tomasz Hajto wspominał w nim dawne czasy, gdy był zawdnikiem Bundesligi. Bły reprezentant Polski, w swoim stylu wywołał nie tylko salwy śmiechu czytelników, ale również pewne kontrowersje.
Tomasz Hajto o swojej ksywie
Wśród kolegów z zespołu Hajto figurował pod ksywą "Gianni". Były obrońca Schalke wyjaśnił, skąd wziął się ten wdzięczny pseudonim. Wiąże się z nim historia z 1998 roku z warszawskiego lotniska. - Mój bagaż nie dotarł wtedy na miejsce. - Poszedłem więc do sklepu z Piotrkiem Świerczewskim i Tomkiem Iwanem i kupiłem cztery pary Versace. Musiałem zapłacić równowartość 600 marek. Nie wydałem tyle pieniędzy na wszystkie majtki w moim życiu - wspomina po latach piłkarz.
Ksywa doskonale się przyjęła i Hajto jest z nią kojarzony po dziś dzień. Koledzy z reprezentacji często naigrywali się z zamiłowania "Gianniego" do drogich ubrań i luksusów. Wspomnianym pseudonimem posługiwali się także koledzy z redakcji Polsatu Sport, gdzie były piłkarz pracował jako ekspert.
Hajto o handlu papierosami
Hajto został również zapytany o aferę z 2003 roku. Został wówczas oskarżony o nielegalny handel papierosami. Sąd ukarał go grzywną w wysokości 43,5 tys. euro. "Gianni" przedstawił swoją wersję wydarzeń.
- Mój sąsiad w Duisburgu przemycał papierosy do Niemiec, a później trafił do więzienia - opowiada były reprezentant Polski. - Nie miałem wtedy o tym pojęcia. Wiedziałem tylko, że sprzedaje tanie papierosy. Zapytał mnie przez telefon, czy jestem zainteresowany, więc kupiłem od niego 40 kartonów. (...) Potem rozdałem je na parkingu znajomym Polakom, o których wiedziałem, że nie zarabiają dużo. Wieczorem zjawiła się policja z nakazem przeszukania. Myśleli, że mam zapakowaną całą piwnicę. Ale ja dawno wszystko rozdałem - zapewnia.
Po latach Hajto wspomina sytuację z przymrużeniem oka. - Dzisiaj mogę się z tego śmiać - twierdzi. - Zawsze mówię, że tylko dwóm Polaków udało się stanąć przed Angelą Merkel w Tagesschau (dziennik informacyjny): papieżowi i mnie - oświadczył buńczucznie.
Następny artykułNie przegap żadnych najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj zestadionu.pl na: Google News