Fenomen Adama Małysza. Czyli nostalgiczna podróż do czasów małyszomanii
Adam Małysz, czterokrotny medalista olimpijski, czterokrotny mistrz świata i czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli. Orzeł z Wisły, który jak mówił w trakcie ostatniego występu Małysza Włodzimierz Szaranowicz, „był posłańcem dobrej wiadomości i przyczyną zbiorowej radości”. Czasy „małyszomanii” już nie wrócą, ale warto przypomnieć sobie wielkie sukcesy wielkiego mistrza.
Adam Małysz urodził się 3 grudnia 1977 roku w Wiśle. Pierwszy skok udało mu się oddać w wieku 6 lat i już o tej próbie krążyły legendy. Mówiło się, że 6-letni Adam zgubił w locie narty, bowiem miał za duże buty i te spadły mu z nóg. Tak jednak nie było. Chłopiec co prawda miał za duże obuwie, ale nie zgubił nart w powietrzu, a jedynie przewrócił się po lądowaniu. Pod swoje skrzydła wziął go jego wuj Jan Szturc, do którego później Orzeł z Wisły wielokrotnie zwracał się z pomocą w trakcie swej kariery.
Jego kariera juniorska nie była piorunująco. Adam Małysz jako junior został wicemistrzem Polski i brązowym medalistą, a w wieku 16 lat, gdy w 1993 roku zadebiutował w seniorskich mistrzostwach Polski, zajął 14 miejsce. W tym samym sezonie udało mu się po raz pierwszy wystąpić na arenie międzynarodowej. 29 grudnia Adam Małysz w konkursie Pucharu Kontynentalnego na skoczni Klaushoferschanze (K73) w Sankt Aegyd uplasował się na 48 pozycji. Jednak wówczas zawodnik z Wisły niczym szczególnym nie wyróżniał się na tle kolegów. Rok później nadszedł pierwszy duży sukces. 17-letni Adam został wicemistrzem Polski seniorów na Wielkiej Krokwi, a dzień później świętował swoje pierwsze mistrzostwo kraju na Średniej Krokwi. W tamtych latach przyszły mistrz trenował również kombinację norweską, jednak bez większych sukcesów poza złotymi medalami mistrzostw Polski juniorów w tej konkurencji. Jednak jak sam później podkreślał, tamte treningi bardzo pomogły mu w dojściu na szczyt i według Orła z Wisły, każdy młody zawodnik powinien zaczynać od kombinacji norweskiej, a dopiero później wybrać swoją docelową dyscyplinę. Tak kiedyś było, teraz młodzież głównie nastawia się na skoki, inaczej niż przykładowo w Niemczech. Ale wróćmy do kariery naszego mistrza. Ta po włączeniu się do rywalizacji w Pucharze Świata nabrała rozpędu.
Świetny debiut, ale później było już kończenie kariery
Adam Małysz w Pucharze Świata zadebiutował 9 grudnia 1994 roku na skoczni Srednjej velikance w Planicy. Wówczas nasz skoczek zajął w kwalifikacjach 55 miejsce i nie awansował do konkursu. Jednak Polak na punkty nie musiał długo czekać. Już 4 stycznia 1995 roku na skoczni Bergisel w Innsbrucku w trakcie legendarnego Turnieju Czterech Skoczni, Małysz pierwszy raz przebrnął kwalifikacje. Od razu w trakcie konkursu udało mu się awansować do drugiej serii, gdzie ostatecznie zajął 17 miejsce. W sezonie 1994/95 18-letni skoczek zapunktował jeszcze 4 razy. Kolejny rok w Pucharze Świata, był pierwszym pełnym sezonem Adama Małysza w zawodach tej rangi. Orzeł z Wisły stanął w nim po raz pierwszy na podium, kiedy zajął 3 miejsce w trakcie konkursu na skoczni K-90 w Lahti. Z kolei w ostatnich zawodach tamtego sezonu Polak odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w PŚ na niezwykle prestiżowym obiekcie Holmenkollbakken (pot. Holmenkollen) w Oslo. Później Małysza ogłoszono Królem Holmenkollen, bowiem nikt inny oprócz niego nie wygrał tam aż 5 razy. Ostatecznie w PŚ zajął on bardzo wysokie 7 miejsce. Kolejny rok również był bardzo dobry. Choć nasz skoczek zdobył ponad 100 punktów mniej niż w poprzednim sezonie, to odniósł 2 zwycięstwa w Japonii. Jedno na skoczni K-90 w Sapporo, a drugie na obiekcie K-120 w Hakubie w próbie przedolimpijskiej. Małysz rok zakończył na 10 pozycji w klasyfikacji generalnej, natomiast później pochłonął go wielki kryzys.
W sezonie Igrzysk Olimpijski w Nagano, Adam Małysz zupełnie zatracił swoje atuty. Nie potrafił odnaleźć dobrej formy. Miał ogromne problemy ze zdobywaniem punktów w Pucharze Świata. Wyglądało to trochę tak, że Polak niemal głównymi drzwiami wszedł do światowej czołówki, ale gdy zasiadł z nią do stołu, nie wiedział jak się zachować. Z pewnością było to pokłosie fatalnej atmosfery w kadrze. Trener Pavel Mikeska był bardzo twardym szkoleniowcem. Można nawet rzec, że był despotą. Nie lubił sprzeciwów, a od zawodników oczekiwał tytanicznej pracy. Formuła współpracy z czeskim trener zupełnie się wyczerpała. Wszyscy zawodnicy zaczęli skakać zupełnie poniżej swoich możliwości. Małysz w całym sezonie zdobył 43 punkty, a na igrzyskach olimpijskich zajmował 51 i 52 miejsce, a rok wcześniej na dużej skoczni Polak tam przecież wygrał... Dlatego skoczek z Wisły nosił się bardzo poważnie z zakończeniem kariery. Jednak namawiano go, aby się nie poddawał i dał sobie jeszcze szansę. Jak doskonale wiemy, była to słuszna decyzja, która wpłynęła na całe skoki narciarskie nie tylko w kraju, ale i na świecie.
Eksplozja małyszomanii
Małysz musiał jeszcze znieść jeden sezon z trenerem Mikeską, w którym zdobył 58 punktów... W 1999 roku Czech podał się do dymisji. Kadrę tymczasowo objął wyśmienity niegdyś skoczek i rekordzista świata w długości skoki Piotr Fijas, a jego miejsce ostatecznie zajął Apoloniusz Tajner. Nadeszły wielkie zmiany. Do sztabu włączono wreszcie psychologa i fizjoterapeutę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Adam Małysz niemal od razu zaczął punktować i w kolejnym sezonie 1999/00 zdobył już 214 punktów w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Jednak to co najlepsze, miało dopiero nadejść.
Już w przedsezonowych przygotowaniach widać było, że Adam Małysz może wreszcie wrócić do czołówki, a nawet powalczyć o najwyższe lokaty. Jednak pierwsze konkursy w Finlandii tego nie potwierdziły. Polak do pierwszego konkursu w ogóle się nie zakwalifikował (zdyskwalifikowano go za zbyt długie narty, które musiał później skracać piłując je pilnikiem), w drugim był 26, a w trzecim 11. Później z powodu zbyt wysokich temperatur oraz braku śniegu odwołano aż pięć konkursów PŚ. Małysz miał okazję, aby w spokoju potrenować. To wówczas Red Bull dostał sygnał, że Polak niemal rozsadza swoim wybiciem próg na treningach i szybko podpisał z nim kontrakt. No i był to rzecz jasna strzał w „10”. Turniej Czterech skoczni transmitowanych na kanałach TVP padł łupem Polaka. Choć w niemieckiej części Małysz zajmował 4 i 3 pozycję, to dał o sobie znać przede wszystkim wspaniałym skokiem w GA-PA, gdzie ustanowił rekord skoczni. Austria „należała” już do Orła z Wisly, bowiem odniósł on dwa zwycięstwa.
I tak zaczęła się małyszomania. Polacy oszaleli na punkcie Małysza i skoków narciarskich. Niedzielny obiad nie mógł odbyć się bez Adama Małysza, a Polak pojawiał się w niemal co drugiej reklamie.To był ogromny przeskok w polskim sporcie i wymarzone wejście w XXI wiek. W żadnej innej dyscyplinie Polak tak nie dominował. W tym samym sezonie rozgrywane były Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Klasycznym w Lahti. Głównym rywalem Adam był wówczas wielki Martin Schmitt, który w ostatnich dwóch latach wznosił w górę Kryształową Kulę. Obaj zawodnicy podzielili się wiktoriami. Najpierw na obiekcie K-116 wygrał wygrał Niemiec, natomiast na skoczni K-90 Małysz był już bezkonkurencyjny i po raz pierwszy został Mistrzem Świata. Polak zakończył sezon z rekordowymi wówczas 11 wygranymi w jednym sezonie (jeśli chodzi o zwycięstwa w przeliczeniu na ilość konkursów, to jest to nadal niepobity rekord), a w Planicy cieszył się z Kryształowej Kuli, którą wręczył mu sam prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Igrzyska, Harry Potter i ten przeklęty Hannawald
Kolejny rok był ogromnie istotny. Po fatalnym występie w Nagano, Adam Małysz chciał z pewnością poprawić swój dorobek na igrzyskach. Oczekiwania w kraju były przeogromne. Polacy wieszali już na szyi 25-latka dwa złote krążki. Wielkie nadzieje były już przed Turniejem Czterech Skoczni. Kibice marzyli o tym, aby Małysz wygrał wszystkie 4 konkursy. Wygrał je jednak ktoś inny. Zrobił to Sven Hannawald, czym przeszedł do historii, bo uczynił to jaki pierwszy. Zrobił to ku niezadowoleniu Polaków. Jego ekspresyjnych gestów po zwycięstwach nie mogli znieść nasi kibice, przez co nie raz dali się we znaki reprezentantowi Niemiec. Adam był wtedy czwarty, ale później nadeszła wielka chwila w Polsce. Przed sezonem zakończono przebudowę Wielkiej Krokwi, co oznaczało, że Małysz będzie miał po raz pierwszy poważną okazję, aby wygrać przed własną publicznością. W sobotę wygrał Hautamaeki, ale niedziela „była już nasza. Niedziela należała do nas”. Oba konkursy można było wówczas oglądać na kanałach Telewizji Polskiej.
Po weekendzie w Zakopanem, Adam Małysz podobnie jak czołówka, odpuścił starty w dalekiej Japonii, aby przygotować się do Igrzysk Olimpijskich w Salt Lake. Te okazały się dla niego dużym sukcesem. Orzeł z Wisły zdobył brązowy medal na skoczni normalnej oraz srebrny na dużej. Niespodziewanie jak filip z konopi z formą wyskoczył Simon Amman, który wygrał oba konkursy. Jeszcze ponad miesiąc wcześniej Szwajcar zaliczył bardzo poważny wypadek w Willingen i wydawało się, że nie ma szans na to, aby pojechał do Stanów. Jednak Harry Potter skoków narciarskich (takim mianem okrzyknięto go, dzięki podobnym okularom oraz srebrnemu płaszczowi w trakcie olimpijskich dekoracji), nie tylko pozbierał się, ale również bił wszystkich na głowę. Ostatecznie m.in. dzięki 7 zwycięstwom, Małysz znów odebrał w Planicy Kryształową Kulę i okazał się najlepszym zawodnikiem sezonu.
Magicznie Predazzo i fatalny upadek
Sezon 2002/2003 rozpoczął się dla Adama Małysza całkiem dobrze. Polak zajął 2 i 4 miejsce podczas pierwszego weekendu w Kusaamo i choć raczej nie wypadał z czołówki, to wyraźnie brakowało mu błysku. Na skoczniach panoszył się Sven Hannawald, który dzięki prośbom Małysza do kibiców po niemiłym przyjęciu Niemca w Zakopanem rok wcześniej i rzucaniem śnieżkami w Harrachovie, zyskał nawet szacunek w oczach fanów z Polski. Na Wielkiej Krokwi nasz mistrz dwa razy zajął 3 miejsca, a tuż przed Mistrzostwami Świata w Narciarskie Klasycznym w Predazzo, odpuścił starty w Willingen i udał się do przesławnego Ramsau, gdzie Orzeł z Wisły zawsze jeździł szukać formy. Małysz trenował, a Hannawald odpadał w pierwszej serii w konkursie PŚ przed własną publicznością. Mimo to i tak na MŚ w roli faworyta jechał właśni Hani, ale jak starsi czytelnicy zapewne dobrze pamiętają, to Adam „sam sobie to wyrwał”, jak komentował wówczas sukcesy polskiego skoczka na antenach TVP Włodzimierz Szaranowicz.
Po czempionacie poszło już z górki. Adam Małysz wygrał trzy konkursy z rzędu, w Planicy był 2 i 4, co wystarczyło aby dokonać rzeczy niebywałej. Polak po raz trzeci z rzędu zdobył Kryształową Kulę, co było ostatnim pięknym akcentem, przed chudymi latami.
Adam Małysz kolejny rok zaczął od dwóch 2 miejsc w dalekiej Finlandii. Później było już jednak dramatycznie. Gołym okiem dało się dostrzec, że Adam skacze bez przekonania, męczy się w powietrzu, przez co notuje słabe wyniki. Orzeł z Wisły miał problemy, aby załapać się do czołowej „10”. Aby przygotować się do konkursów na Wielkiej Krokwi, Małysz odpuścił starty w Libercu, co zdecydowanie się opłaciło. Podopieczny Apoloniusza Tajnera, podobnie jak w pierwszy weekend sezonu, zajął dwa 2 miejsca, ale na więcej nie było go już stać. Przykry i bolesny upadek na olimpijskiej skoczni w Salt Lake City, gdzie Polak rok temu zdobył srebro, zakończył przedwcześnie jego sezon. Sytuacja wyglądała bardzo niebezpiecznie, bowiem Adam był przez dłuższą chwilę nieprzytomny, jednak obrażenie nie okazały się aż tak dramatyczne jak się spodziewano. Następnie nadeszły 2 lata pod wodzą Heinza Kuttina w roli szkoleniowca reprezentacji Polski, których nie można zaliczyć do udanych. W ich trakcie wiślanin zdołał 4 razy wygrywać w pojedynczych konkursach, a sezony kończył na 4 i 9 pozycji w klasyfikacji generalnej. Jednak jego występy na MŚ i IO były zdecydowanie poniżej oczekiwań. Wiele osób w tamtym czasie uważało, że Adam Małysz powinien dać sobie już spokój. Co miał wygrać to wygrał, można było usłyszeć. Lecz przyjście Hannu Lepistoe odwróciło kartę.
Ostatnia Kryształowa Kula i Mistrzostwo Świata Adama Małysza
Sezon 2006/07 okazał się wspaniały w wykonaniu Adama Małysza. Cała kadra zrobiła wielki postęp w tamtym roku. Jednak skoczek z Wisły wyjątkowo odżył. Doświadczony Lepistoe, który trenował wielkiego Mattiego Nykanena, czy Janne Ahonena, potrafił jeszcze wykrzesać z Polaka to, co najlepsze. Małysz rozpoczął sezon całkiem obiecująco. W jego pierwszej połowie pojawił się na podium 3 razy i za każdym razem na jego najniższym stopniu. Można było się spodziewać, że to będzie dobry rok, ale nie oczekiwano wielkich zwycięstw. Jednak druga połowa sezonu od zwycięstwa w Oberstdorfie była już pod dyktando Adama. Na 13 konkursów do końca od tamtego momentu, aż 9 padło łupem naszego skoczka. To był drugi najlepszy rok pod tym względem w jego karierze. Na dodatek na Mistrzostwach Świata w Narciarstwie Klasycznym w Sapporo, Orzeł z Wisły zdobył swoje ostatnie Mistrzostwo Świata w karierze. To był magiczny sezon i nie do zapomnienia jest występ Adama Małysza w Planicy, gdzie nie tylko wygrał po raz pierwszy, ale zrobił to aż 3 razy! Ponownie Włodzimierz Szaranowicz na antenie TVP miał okazję do tego, aby rozpływać się nad występami Polaka.
Wspaniałe Igrzyska i ostatnia wygrana
Po tamtej wiktorii znów nadeszły nieco gorsze lata. Cała nasza kadra zanotowała słaby sezon 2007/08 i w związku z tym doszło do zmiany szkoleniowca. Posadę trenera reprezentacji Polski powierzono Łukaszowi Kruczkowi. Na tym zdecydowanie skorzystali nasi młodsi skoczkowie, tacy jak Kamil Stoch, Piotr Żyła, Stefan Hula, czy Dawid Kubacki, jednak Małysz skakał źle. Sytuacja, w której jego dawny kolega ze skoczni stał się trenerem, nie do końca okazała się korzystna dla naszego mistrza. W związku z tym, Adam zdecydował się na indywidualną współprace z Lepisote, co przyniosło wymierne efekty. Po sezonie, bez ani jednej wizyty na podium, Adam Małysz w kampanii 2008/09 3 razy zameldował się w najlepszej „3”. Jednak priorytetem był kolejny rok, na który zaplanowano Igrzyska Olimpijskie w Vancouver.
Początki sezonu olimpijskiego były przyzwoite. Małysz raz stanął na podium, notował pozycje gdzieś na pograniczu pierwszej „10”, ale na medal nie należało się nastawiać. Dopiero ostatnie dwa weekendy przed igrzyskami dawały nadzieję. W Zakopanem Małysz był 5 i 4, a w Klinghental 6 i 2. To rozbudziło apetyty, które jak się później okazało, nie były bezpodstawne. Adam Małysz w wielkim stylu po raz drugi i trzeci został wicemistrzem olimpijskim. Skakał najlepiej w swojej lidze, bowiem poza zasięgiem był... znów Simon Amman, który w tamtym czasie wymyślił rewolucyjne wiązania stosowane do dziś. Szwajcarowi dawały one wówczas kilka metrów przewagi, a nasi zawodnicy i reszta stawki, nie miała wystarczająco dużo czasu, aby je przetestować. Nie było na niego mocnych.
Końcówka roku w wykonaniu Adama Małysza była piorunująca. Choć Polak ani razu nie wygrał, to zawsze stawał na podium, bowiem zajął cztery 2 miejsca i jedno 3. Ostatecznie rok zajął na 5 miejscu. Kolejny sezon jak się okazało był ostatnim w wykonaniu naszego mistrza. Z tym rokiem wiążą się wyjątkowe wspomnienia. Przede wszystkim Orzeł z Wisły po raz ostatni wystąpił na mistrzostwach świata, gdzie pokazał swoją klasę zdobywając brązowy medal. Ostatni rok to również ostatnia wygrana, nigdzie indziej jak na polskiej ziemi w magicznym Zakopanem. Dwa dni później swój pierwszy konkurs Pucharu Świata w karierze wygrał Kamil Stoch, zastępując tym samym Małysza, który zanotował poważny upadek na grząskim śniegu.
W swoim ostatnim sezonie Adam Małysz stanął 9 razy na podium i uczynił to również w swoim ostatnim konkursie transmitowanym przez Telewizję Polską. To właśnie podczas zawodów w Planicy nastąpiła symboliczna zmiana warty w polskich skokach narciarskich. Małysz był trzeci, a wygraną zgarnął Kamil Stoch. To był piękny koniec przebogatej kariery wielkiego mistrza. Komentarz Włodzimierza Szaranowicza z tamtych zawodów, zapisał się na zawsze w historii polskich transmisji sportowych.
* Wszystkieo materiału pochodzą z kanału TVP Sport. Telewizja Polska regularnie od kilkunastu lat przeprowadza transmisje z zawodów Pucharu Świata i była ona zawsze obecna przy okazji występów Adama Małysza.
Największe sukcesy Adama Małysz w skrócie:
- 4 medale Igrzysk Olimpijskich (3 srebrne i 1 brązowy)
- 4 złote medale Mistrzostw Świata (1 srebry i 1 brązowy)
- 4 Kryszytałowe Kule za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata
- wygrana w Turnieju Czterech Skoczni 2000/01
- 39 zwycięstw w Pucharze Świata (3. wynik w historii)
- czterokrotny zwycięzca plebiscytu Przeglądu Sportowego
- rekord życiowy w długości skoki: 230,5 m z Vikersund z 2011 roku
Następny artykułNie przegap żadnych najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj zestadionu.pl na: Google News