Przeprosiny Marcin Gortat
Materiały Partnera
Materiały Partnera
Autor Artykuł Sponsorowany - 21 Grudnia 2020

Jak się lata w Bawarii?

Nie od dziś wiadomo, że południowa część Niemiec kojarzy nam się ze świętem pewnego złotego napoju, oryginalnymi strojami ludowymi i niezawodnymi autami. Ale z okazji kolejnej odsłony zmagań skoczków warto przyjrzeć się bliżej temu rejonowi…

Skoki narciarskie Milka

… a przynajmniej samej lokalizacji zawodów – Oberstdorffowi. Oczywiście nie ulega wątpliwościom, że wszyscy kibicujemy Polakom i zgodnie z hasłem ich sponsora – marki Milka – jesteśmy sercem z Naszymi. Ale… południowoniemieckie miasto skrywa w sobie wiele ciekawostek wartych poznania. Nawet, jeśli nie będzie to realna wycieczka z racji aktualnych obostrzeń, a jedynie wirtualna wyprawa trasą pewnych „smaczków”.

Niepozorne początki

Skoki narciarskie Milka

Dzisiejszy kompleks, liczący sobie aż pięć skoczni jest nowoczesny i rozbudowany. Jako pierwsza taka lokacja posiadał system chłodzenia torów. Ale początki były skromne. Najpierw obiekt, jeszcze na początku ubiegłego stulecia, cierpiał z powodu mało komfortowego, oślepiającego zawodników oświetlenia. Pierwszy rekord również nie był imponujący – 22 metry z perspektywy dzisiejszych czasów zwyczajnie bawią i wywołują uśmiech nostalgii.

Za to dziś, zwłaszcza po gruntownej rozbudowie kilkanaście lat temu możemy cieszyć się jednym z najbardziej nowoczesnych i profesjonalnych obiektów tego typu.

Kobiety górą

Skoki narciarskie kobiet to temat nadal niszowy. Zdecydowanie częściej oglądamy Stocha, Żyłę czy Kota. Ale… najdłuższy skok na dużej skoczni w Oberstdorfie należy właśnie do przedstawicielki płci pięknej.

Przy czym – nie jest to „rekord” a właśnie najdalej oddany skok, bowiem Sarah Hendrickson, wówczas 19-latka skoczyła aż 148 metrów, niestety kończąc upadkiem i kontuzją kolana.

Niemniej, przechodząc do kolejnej ciekawostki, warto wspomnieć, że…

20 lat temu to my tam rządziliśmy (przynajmniej przez chwilę)!

Tak, tak. Dokładnie 20 lat temu – w samym epicentrum „Małyszomanii” nasz Orzeł z Wisły ustanowił rekord skoczni. 132,5 metra zostało pobite (niestety dla nas, a stety dla gospodarzy) bardzo szybko, bo już… tego samego dnia! Niezapomniany Martin Schmitt już po kilku chwilach „przeskoczył” naszego rodaka o całe pół metra. To pewnie dzięki temu, że skakał w swoim fioletowym Milkowym kasku - widać wsparcie Milki pomogło mu w tym rekordzie.

Czy podobne sportowe emocje czekają nas jeszcze w tym sezonie? Tego nie wie nikt. Ale wszyscy wiemy jedno – warto być sercem z Naszymi i kibicować im podczas każdych zawodów!

Następny artykułNie przegap żadnych najciekawszych artykułów! Kliknij obserwuj zestadionu.pl na: Google News